Ciekawostki

Szkocja w przeszłości prowadziła szczególnie zaciętą wojnę z kobietami, oskarżonymi o czary.
Za winne konszachtów z szatanem uznawano kobiety, które były po prostu inne lub nie chciały się podporządkować istniejącym obyczajom.
Po bez mała 4 wiekach od pierwszych polowań na czarownice, szkocki parlament chce zadośćuczynić tej niesprawiedliwości i ułaskawić pośmiertnie wszystkie ofiary.

Triest to największy port kawowy w basenie Morza Śródziemnego i miejsce narodzin jednej z największych włoskich marek kawy – Illy
W każdym włoskim mieście rytm dnia zaczyna się w kawiarni ale w Trieście, mieście położonym na północno-wschodnim wybrzeżu Włoch, ten rytm jest nieco inny. Wystarczy wejść do jakiejkolwiek tutejszej kawiarni, a oprócz znajomego brzęku filiżanek i syczenia parującego mleka, usłyszycie ludzi zamawiających „capo in b” jak nazywane jest mini cappuccino podawane w szklance, będące ulubionym napojem mieszkańców Triestu.

Dla wielu Włochów kawiarnie są drugim salonem. Po domu, to właśnie tam często toczy się życie towarzyskie, a ludzie z różnych pokoleń spotykają się z przyjaciółmi, aby podzielić się najnowszymi plotkami i miło spędzić czas. Jednak w kraju, który ma już obsesję na punkcie kawy, wiele osób może być zaskoczonych, gdy dowiedzą się, że to odległe miasto graniczne jest powszechnie uważane za nieoficjalną „stolicę kawy”. Nie tylko mówi się, że Triestini wypijają dwa razy więcej kawy rocznie niż inni mieszkańcy Włoch – aż 10 kg ziaren kawy rocznie – ale jest to również dom dla głównego portu kawowego w regionie Morza Śródziemnego i jednej z największych włoskich marek kawy: Illy.

Kawa jest tu zdecydowanie na topie ale zamiast po prostu stać przy barze i pić szybką kawę, jak w innych włoskich miastach, tutaj siadamy i nie spieszymy się, umawiamy się ze sobą na caffe. I nigdy nie widzisz nikogo chodzącego z kubkiem na wynos.

Uważa się, że kawa po raz pierwszy pojawiła się we Włoszech w 1570 roku, kiedy to lekarz Prospero Alpini przywiózł ziarna kawy z Egiptu, aby sprzedawać je w weneckich aptekach. Choć napój od razu zyskał sympatię, wzbudzał podejrzenia ze względu na nieznane efekty pobudzenia i skojarzenia z islamem. Katolicy nazywali go „napojem diabła” i namawiali papieża Klemensa VIII, by go zakazał. Jednak po jednym łyku papież oświadczył, że jest tak dobra, że nie powinna być zarezerwowana wyłącznie dla „niewiernych”. Do połowy XVII wieku w Wenecji i Wiedniu powstały eleganckie kawiarnie, a kawa była czczona jako luksusowy napój, którym delektowali się arystokraci i intelektualiści.

Triest zaczął nadążać za tym kawowym szałem w 1719 roku, kiedy to jego port został zwolniony z podatków pod rządami Austro-Węgier. Handel rozpoczął się od importu kawy z Imperium Osmańskiego, a wkrótce Triest zaczął dostarczać ziarna do kawiarni w całym Cesarstwie Austro-Węgierskim, w tym do słynnych wiedeńskich kawiarni.
Do rozwoju miasta przyczyniła się Maria Teresa, głowa rodu Habsburgów, która przeszła do historii jako bohaterka, która uczyniła z Triestu potężne miasto portowe. Co dziwne, nigdy nie postawiła stopy w Trieście, ale ponieważ za rządów jej ojca terytoria Habsburgów popadły w ogromne długi, upatrywała w mieście źródła pieniędzy. Aby ożywić gospodarkę, w 1751 r. sprytnie otworzyła Triest dla wszystkich religii – było to śmiałe posunięcie, biorąc pod uwagę, że gdzie indziej katolicka rodzina Habsburgów deportowała protestantów, wymagała od Żydów przestrzegania zasad dotyczących ubioru i pozwalała na uczęszczanie na uniwersytety tylko katolikom. Wkrótce do Triestu przybyli robotnicy i przedsiębiorcy z całego basenu Morza Śródziemnego, aby założyć firmy i rozwinąć żeglugę oraz biznes kawowy.
Dziś Triest pozostaje miastem różnorodnym i tolerancyjnym. Znajduje się tu jedna z największych synagog w Europie, meczet, a XIX-wieczny serbski kościół prawosławny, ozdobiony złotymi mozaikami i iglicami, który dodaje blasku historycznemu centrum. Spacerując po ulicach miasta zauważysz, że lokalny dialekt Triestino brzmi bardziej austriacko-niemiecko niż włosko, z akcentami chorwackiego i greckiego.
A biznes kawowy nadal kwitnie. Oprócz założonej w 1933 roku firmy Illy, dziesiątki innych mniejszych firm zajmuje się wypalaniem i mieszaniem milionów worków ziaren kawy, które każdego roku docierają z całego świata do portów Triestu. „Wspaniale jest otworzyć okna i poczuć powietrze przepełnione zapachem kawy!.
Każdego października (miejmy nadzieję, że zwyczaj powróci po pandemii) odbywa się Festiwal Kawy w Trieście, kiedy palarnie otwierają się na degustacje, restauracje tworzą dania przyprawione kawą, a także odbywają się mistrzostwa „Capo in B”, które wyłaniają najlepszego baristę w mieście.
Na szczęście dla odwiedzających, niektóre z kawiarni zbudowanych w 1800 roku, które były wzorowane na wiedeńskich eleganckich kawiarniach, nadal można znaleźć w historycznym centrum Triestu. To tutaj przesiadywał James Joyce po przeprowadzce do Triestu w 1904 roku, tu odbywały się spotkania politycznych buntowników, tu amerykańscy żołnierze tańczyli z miejscową signoriną podczas okupacji przez aliantów w czasie II wojny światowej.

Zewnętrzny stolik w Caffè degli Specchi w Trieście, z 1839 roku, jest idealnym miejscem do podziwiania miejskiego Piazza Unità d’Italia. Miejscowi twierdzą, że jest to największy plac nadmorski na świecie. Przyjazd tutaj zapiera dech w piersiach, z jednej strony otwarty na Adriatyk, a z drugiej otoczony wspaniałą, neoklasyczną przestrzenią czteropiętrowych budynków z kamienia w kolorze bladej szarości i kości słoniowej. Jest to harmonijna wizja łuków i balkonów, z zegarem o złotej tarczy w centrum, zwieńczonym postaciami z brązu, które wybijają godziny. Obserwując klientów wsuwających się i wysuwających z czerwonych skórzanych bankietów Specchi, można sobie wyobrazić scenę Belle Epoque z przeszłości, kiedy cztery kawiarnie wypełniały ten plac, odwiedzany przez damy kręcące parasolami i dżentelmenów w kapeluszach.
Za placem znajduje się Caffè Tommaseo z 1830 r., przytulna seria perłowych pomieszczeń ozdobionych rzeźbionymi aniołami i kelnerami w eleganckich marynarkach i czerwonych krawatach, oraz La Bomboniera z 1836 r., cukiernia oferująca austriackie smakołyki, takie jak ciastka Linzer i Sachertorte. Duet zarządzany jest przez firmę czekoladową Peratoner, a na powitanie gości rozdaje urocze karteczki, które tłumaczą ciekawy język kawy w Trieście.

Jednak ulubioną kawiarnią każdego Triestino jest Caffè San Marco, założona w 1914 roku i znajdująca się tuż obok historycznego centrum. Wnętrze jest ciepłe i zachowało swój zachwycający oryginalny wystrój, z liśćmi kawy z brązu zdobiącymi sufit i zabytkowym miedzianym ekspresem do kawy. Na miejscu jest księgarnia i marmurowe stoły pełne klientów grających w szachy. Miejscowi uważają właściciela, Alexandrosa Delithanassisa, za jednego z najważniejszych w mieście. Ten były wydawca książek, przejął kawiarnię w 2013 roku i uratował ją przed upadkiem i zamienił zaplecze kawiarni w miejsce spotkań grup, małych koncertów i prezentacji książek, nadając lokalowi klimat domu kultury.

Leżące u podnóża wapiennych klifów i jaskiń XII-wieczna pustelnia San Bartolomé w północno-środkowej Hiszpanii jest arcydziełem tajemniczej symboliki templariuszy.

Miejsce to, położone w równej odległości od najbardziej wysuniętych na wschód i najbardziej wysuniętych na zachód zakątków Półwyspu Iberyjskiego, zostało starannie wybrane przez Templariuszy ze względu na swoje duchowe właściwości. W pobliskiej jaskini wapiennej starożytni Rzymianie świętowali Mundus Patet ("święto umarłych") i modlili się do Kultu Bogini Matki. Legenda głosi, że w I wieku naszej ery, to właśnie tam Bartłomiej Apostoł (San Bartolomé) ze szczytu pobliskiej góry upuścił miecz, który w miejscu upadku, wyznaczył lokalizację pustelni.

W tym sam miejscu i w tym samym czasie, powstała też twierdza wybudowana w stylu romańskim i wczesnego gotyku i tego miejsca Templariusze prowadzili swoją rycerską i misyjną aktywność.

Elementy architektoniczne pustelni odzwierciedlają bogatą przeszłość religijną. Rzeźbione motywy oddają hołd rzymskim bóstwom, takim jak bóg Janus, strażnik bram i przejść. W samym sercu kaplicy, pod figurą Matki Boskiej, rzeźbiony symbol Kwiatu Życia jest doskonale oświetlony podczas przesilenia zimowego, przez wychodzące na wschód okno w kształcie rozety.

Zdaniem niektórych historyków, wewnętrzne kolumny kaplicy mogą wskazywać na przypuszczalną lokalizacją legendarnej Arki Przymierza w Etiopii.

Szczegóły

Dworzec St. Pancras w Londynie

Walizka, dworzec kolejowy, Francja: co jest takiego wyjątkowego w wartym miliony funtów angielskim pomniku „miejsca spotkań”?

Stacja St. Pancras w Londynie jest sławna – i to nie tylko ze względu na jej wygląd, który znamy z licznych zdjęć, a nawet z filmów o Harrym Potterze.
Wewnątrz budynku dworca znajduje się pomnik, którego koszt wyniósł 1 mln funtów.
Pomnik nosi nazwę „The Meeting Place” i co zrozumiałe, ma bezpośredni związek z tematyką dworca. Sama rzeźba pojawiła się w tym miejscu po odrestaurowaniu stacji w 2007 roku i wywołała bardzo skrajne opinie krytyków – od „grozy i niesmaku” po obietnicę, że wkrótce stanie się nowym symbolem Londynu.
Do poziomu prawdziwego symbolu – jak słynny „Big Ben” czy „London Eye” – pomnik oczywiście nie dorównał.
Ale punkt orientacyjny okazał się rozpoznawalny i ciekawy, a londyńczycy szybko nadali tej rzeźbie swoją nazwę – Kochankowie.
Dla turystów nie jest oczywista symbolika wybranej fabuły. Wiele osób myśli, że chodzi o pożegnanie pary kochanków, choć tak naprawdę chodzi o ich spotkanie.
Rzeźbiarz początkowo chciał przedstawić całującą się parę, ale podczas dyskusji nad projektem uznano, że taka wizja byłaby zbyt prowokacyjna.
Co ciekawsze, para, która się spotkała to Anglik i Francuzka, ponieważ pociągi z Francji mają swoją stację docelową na dworcu St. Pancras.
Rzeźba znajduje się na ostatnim piętrze w pobliżu terminalu Eurostar, skąd odjeżdżają i przyjeżdżają pociągi do Paryża i Lille. W ten sposób symbolika pomnika staje się jaśniejsza.
Ale to nie wszystko. Ta para ma prawdziwe pierwowzory – sam rzeźbiarz, Anglik Paul Day, i jego żona Catherine, która, jak łatwo się domyślić, jest Francuzką (podobno tylko w połowie – ale to nie ma znaczenia). To piękna historia.
Jednak, jak już wspomniałem, rzeźba została przyjęta niejednoznacznie – główne pretensje dotyczyły zbytniej ckliwości.
Mężczyzna i kobieta przyciskają do siebie czoła, a za tym jest znacznie więcej miejsca dla wyobraźni, tak że każdy może w końcu wyobrazić sobie swoją własną historię, od radosnej po tragiczną.
Odwiedzający stację, którzy postanowili podziwiać dzieło Paula Daya, będą musieli jednak zauważyć jeden mankament – rzeźba jest zbyt wysoka – ma 9 metrów (a jej waga to 20 ton).
Podziwiać trzeba fryz, który jest osobnym przedmiotem zainteresowania.
Fryzem nazywamy zazwyczaj kompozycję uzupełniającą, która np. otacza pomnik, tak jak w naszym przypadku. Fryz „Miejsce spotkań” również przedstawia sceny z życia dworca, ale w bardziej dosadny sposób.
Są tam żołnierze ślepi i wracający z wojny, samotny mężczyzna błąkający się po torach, ludzie tłoczący się wokół lub ledwo mieszczący się na ławce, zajmujący się swoimi sprawami; niektórzy śpią, inni próbują się całować, jeszcze inni zastanawiają się, jak najlepiej wypchać swoje walizki.
Jest oczywiste, że wszystkie wątki nie są przypadkowe. Powiedzmy, że tłum ludzi to ilustracja ludzi ewakuujących się ze stacji londyńskiego metra po zamachach terrorystycznych z 7 lipca 2005 r. oraz żołnierzy idących na śmierć w I wojnie światowej.
Wszystko to razem pozostawia jeszcze większe wrażenie niż sam pomnik – może właśnie dlatego, że widać nawet najdrobniejsze szczegóły.
Największą uwagę przyciąga obraz okularów, które przedstawiają scenę z młodym mężczyzną chętnym do skakania po szynach – w dwóch okularach scena ta pokazana jest pod nieco innymi kątami, tak jak odbiłaby się w rzeczywistości.
W ogóle praca rzeźbiarza z perspektywą jest uderzająca – naprawdę ma się wrażenie, że patrzy się w dal.
Pozostaje powiedzieć, że fryz ten pojawił się później niż sam pomnik, bo w 2008 roku. Znając reakcję krytyków na sam pomnik, nie dziwi fakt, że dodana kompozycja wywołała u wielu osób dokładnie takie same sprzeczne reakcje.
Ale, jak to zwykle bywa, opinie krytyków pozostały tylko słowami, a pomnik nadal stoi na stacji St. Pancras, przyciągając wzrok zwykłych pasażerów, jak i odwiedzających go turystów.

Brasserie są we Francji instytucją. Oferują one prostą i smaczną kuchnię w duchu tego, co można ugotować w domu. Cena jest umiarkowana i dostępna na każdą kieszeń. Braserie narodziły się dwa wieki temu i do dziś ich wystrój ani popularność prawie się nie zmieniła.


Założony w 2005 roku ‎‎Poison Garden w Alnwick Garden‎‎ w Northumberland w Anglii jest miejscem wegetacji dla ponad 100 toksycznych, odurzających i narkotycznych roślin. Zanim odwiedzający zostaną wpuszczeni do środka, przechodzą „odprawę bezpieczeństwa”, podczas której są instruowani, że nie wolno im niczego dotykać, smakować ani wąchać. Zdarzają się jednakże przypadki, że niektórzy ze zwiedzających mdleli czasami od wdychania toksycznych oparów unoszących się w ogrodzie.‎