Na przekór covidowi

Sięgający czasów rzymskich, romański kościół pod wezwaniem świętego Gereona w centrum Kolonii już po raz dziesiąty został wspaniale udekorowany wysoką na 10 metrów bożonarodzeniową choinką. Uroczystość zgromadziła licznych wiernych dla których ten wieczór, z dala od zgiełku codziennego życia i przygnębiającego nastroju spowodowanego coronavirusem i rosnącą liczbą zachorowań, był niemal balsamem.
Choinka będzie stała do 7 stycznia.

Nawet Messi nie czuł się komfortowo

Robert Lewandowski bił brawo – ale 33-letni napastnik był wyraźnie rozczarowany w paryskim „Theatre du Chatelet”. Uśmiechnął się jak skamieniały. Pomimo niesamowitego, rekordowego sezonu z 41 bramkami, to nie ulubiony strzelec Bayernu Monachium otrzymał w poniedziałek wieczorem (29 listopada 2021) prestiżową nagrodę Ballon d’Or, ale supergwiazda Lionel Messi (34), który w lipcu po raz pierwszy wygrał Copa America z Argentyną.
Robert Lewandowski bił brawo – ale 33-letni napastnik był wyraźnie rozczarowany w paryskim „Theatre du Chatelet”.
Po tym, jak w zeszłym roku Lewandowski został wybrany Piłkarzem Świata, tym razem nie udało mu się zdobyć tego zaszczytnego wyróżnienia.
Nagrodą pocieszenia była nowo wprowadzona na krótko przed galą nagroda dla „strzelca roku”. Nawet Messi nie czuł się komfortowo z tym wyborem.

Z całym szacunkiem dla Lionela Messiego i wszystkich innych nominowanych wspaniałych piłkarzy. Nikt nie zasłużył na to tak bardzo jak Lewandowski.
France Football nie przyznał nagrody w zeszłym roku i właśnie ze względu na wszystkie tytuły, które Robert zdobył z Bayernem w 2020 roku, jest bezkonkurencyjny, nie tylko pod względem ostatnich dwóch lat. Ale nawet jeśli weźmiemy pod uwagę tylko rok 2021, był on lepszy od reszty. Pobił rekord stulecia Gerda Müllera, ponownie znalazł się na szczycie listy strzelców w każdych rozgrywkach, a w tym roku wyprzedził wszystkich w kraju i na świecie. Messi może i wygrał Copa America z Argentyną, ale w Paryżu wypada zupełnie blado.
To, że Lewandowski nie wygrał, jest dla niezrozumiałe.
Nawet Messi nie czuł się komfortowo z tym wyborem.

Josephine Baker

Tancerka, piosenkarka, aktorka, bojowniczka ruchu oporu, aktywistka antyrasistowska…

Przyszła Josephine Baker urodziła się jako Freda Josephine McDonald 3 czerwca 1906 roku w St. Louis, Missouri, stanie na amerykańskim Środkowym Zachodzie. Jej matka, Carrie McDonald, była praczką, a ojciec, Eddie Carson, wędrownym muzykiem ulicznym. Ten ostatni wkrótce opuścił swoją rodzinę, która żyła w wielkiej biedzie. Aby zarobić trochę pieniędzy dla swojej rodziny, Josephine, pod pseudonimie „Tumpie”, od ósmego roku życia pracowała jako służąca w domach białych rodzin

Naznaczona ubóstwem, młoda dziewczyna już w młodym wieku zdała sobie sprawę z dyskryminacji. W dzieciństwie była świadkiem zamieszek na tle rasowym w East St. Louis w 1917 r., jednych z najkrwawszych w historii Ameryki. Trzydziestu dziewięciu czarnych zostało zabitych, a kilka tysięcy zostało bez dachu nad głową.

W wieku 13 lat Josephine porzuciła szkołę, by poślubić niejakiego Williego Wellsa, ale małżeństwo nie przetrwało. W tym samym czasie młoda dziewczyna, która od najmłodszych pasjonowała się muzyką i tańcem, dołączyła do tria ulicznych performerów, Jones Family Band.
Podczas trasy koncertowej w Filadelfii poznała Williego Bakera, za którego wyszła w 1921 roku i po nim przejęła nazwisko pod którym weszła do światowej historii.

Małżeństwo nie było szczęśliwsze, więc Józefina mając zaledwie 16 lat, opuściła męża i spróbowała szczęścia w Nowym Jorku. Zaczynała jako garderobiana na Broadwayu. Czas ten wykorzystuje na obserwację i naukę sztuki tanecznej . Kiedy jedna z dziewczyn zespołu zachorowała, zastąpiła ją Josephina.
Dzięki talentowi, swojej urodzie i poczuciu humoru szybko zyskała popularność. Publiczność ją pokochała. Dostrzegła ją Caroline Dudley Reagan, żona attaché handlowego ambasady amerykańskiej w Paryżu. Pani Dudley zamierzała wystawić we Francji przedstawienie o nazwie „Revue nègre”. Zaoferowała Joséphine szansę bycia częścią tego przedsięwzięcia i pensję w wysokości 250 dolarów tygodniowo, czyli dwa razy więcej niż zarabiała w Stanach Zjednoczonych.
22 września 1925 r., w wieku 19 lat, Josephine Baker wylądowała w Cherbourgu. W ciągu kilku godzin znalazła się w Paryżu.
W Teatrze Elizejskim rozpoczęły się próby do „Rewii francuskiej”. Premiera odbyła się 2 października. Prawie naga, ubrana w prostą bieliznę i pas ozdobiony bananami (co stało się już ikoną), Joséphine rozpoczyna charlestonem. Choreografia tego tańca” była zapożyczone od potomków niewolników pragnących wolności i praw obywatelskiuch.
Występ porywa publiczność a spektakl stał się jednym z ważniejszych wydarzeń artystycznych roku.

Tancerka zaczęła występować w całej Europie i stała się muzą kubistów. Dwa lata później prowadziła własną rewię w Folies Bergère. Próbowała też swoich sił w kinie, potem w śpiewie. W 1931 roku odniosła ogromny sukces z piosenką „J’ai deux amours”. W ciągu kilku lat stała się jedną z najlepiej opłacanych artystek w Europie. Pięć lat później wróciła do Stanów Zjednoczonych, ale nie odniosła sukcesu a nadto znów musiała zmierzyć się z dyskryminacją. Dla białych była zbyt czarna, dla czarnych zbyt biała.
Wróciła do Francji ze złamanym sercem, aby ponownie znaleźć miłość u przemysłowca Jeana Liona, którego prawdziwe nazwisko brzmiało Lévy, za którego wyszła za mąż w 1937 roku, uzyskując tym samym obywatelstwo francuskie. Para zamieszkała w zamku des Milandes w Dordogne.
Josephine Baker kocha swój przybrany kraj. Gdy we wrześniu 1939 r. wybuchła wojna, nie wahała się ani chwili. Skontaktowana przez kapitana Jacques’a Abtey’a, oficera francuskich służb specjalnych, zgodziła się zostać agentką II Biura służby kontrwywiadowczej.
Artystka wykorzystywała swoją sławę do zbierania informacji podczas podróży, zbierając jednocześnie fundusze dla wojsk francuskich. W tym samym czasie zorganizowała wyjazd swojego męża, pochodzenia żydowskiego, wraz z rodziną do Stanów Zjednoczonych.

Po klęsce 1940 roku wstąpiła do tajnych służb Wolnych Francuzów. W szczególności ukrywała zaszyfrowane wiadomości w swoich partyturach muzycznych lub wykorzystywała swój urok, aby uzyskać informacje od zagranicznych attaché wojskowych.
W następnym roku przeniosła się do Maroka, gdzie mimo poważnych problemów zdrowotnych wyruszyła w trasę z Marrakeszu do Kairu, a następnie na Bliski Wschód, by wesprzeć wojska alianckie i amerykańskie. Wstąpiła nawet do sił powietrznych w stopniu podporucznika.
Po wyzwoleniu, w październiku 1944 r. wylądowała w Marsylii.
Za zasługi dla Francji została odznaczona Légion d’honneur, Croix de guerre z palmą i Médaille de la Résistance z rozetą.
Po wojnie rzuciła się z całym sercem w wir walki z rasizmem. W 1951 roku, podczas podróży do Stanów Zjednoczonych, w czasie której National Association for the Advancement of Coloured People (NAACP) ogłosiło „Dzień Josephine Baker”, prowadziła kampanię na rzecz czarnych. Ale dyskryminacja ją dopadła. Kiedy wybrała się do Stork Club, jednego z najpopularniejszych kabaretów w Nowym Jorku, na kolację , odmówiono obsługiwania jej. Zapłakana zróciła się z prośbą o pomoc do obecnego w lokalu dziennikarza Waltera Winchella, który nie dość, że nie udzielił jej wsparcia rozpoczął w kolejnych dniach kampanię przeciwko gwieździe, oskarżając ją o bycie komunistką i pomaganie Mussoliniemu podczas wojny.

Kulminacja jej zaangażowania na rzecz równości nastąpiła w 1963 r. wraz z Marszem Martina Luthera Kinga na Waszyngton. Ubrana w swój stary mundur francuskich sił powietrznych i dumnie nosząca medale ruchu oporu, wygłosiła przemówienie opisujące wolność, jaką cieszyła się we Francji.
Zaangażowała się również we Francji w działalność Międzynarodowej Ligi Przeciwko Rasizmowi (Lica), która później przekształciła się w Licrę.

Pod koniec lat 40. Josephine Baker poślubiła swojego czwartego męża Jo Bouillona, bardzo popularnego dyrygenta. Tancerka marzyła o dużej rodzinie, ale w czasie wojny, po ciężkiej infekcji, musiała poddać się histerektomii (usunięciu macicy). Po zakupie Château des Milandes w 1947 roku, para wyobraziła sobie „tęczowe plemię” złożone z dzieci różnych narodowości i religii.

Joséphine adoptowała dziesięciu chłopców i dwie dziewczynki: Akio z Korei, Janota z Japonii, Jari z Finlandii, Luis z Kolumbii, Marianne i Brahim z Algierii, Moïse, Jean-Claude i Noël z Francji, Koffi z Wybrzeża Kości Słoniowej, Mara z Wenezueli i Stellina z Maroka.

Wszyscy dorastają razem z dziećmi z wioski Castelnaud-la-Chapelle, gdzie znajduje się ich dom. Joséphine, która uważa się za „matkę uniwersalną”, otwiera teren zamku również dla dzieci z okolicy.
Ale to marzenie o harmonii między narodami zderza się z rzeczywistością. Nadmiernie szczodra i rozrzutna, artystka trwoni majątek na kosztowny styl życia. Pogrążona w długach, nie potrafi zarządzać swoimi pieniędzmi, a także pada ofiarą pozbawionych skrupułów rzemieślników. Te trudności rozbijają jej małżeństwo. Jo Bouillon porzuca żonę i przeprowadza się do Argentyny.

W 1964 roku z powodu długów, zamek miał zostać sprzedany. Gwiazda wystosowała apel o uratowanie nieruchomości, w której mieszkało jej 12 dzieci. Wstrząśnięta jej nieszczęściem Brigitte Bardot, wówczas u szczytu sławy, wystosowała telewizyjny apel do Francuzów o pomoc dla Josephine Baker.

Posiadłość dawnej muzy szalonych lat dwudziestych została tymczasowo uratowana. Ale w 1968 roku zamek został ponownie wystawiony na skuteczną tym razem licytację. Rozgniewana Joséphine Baker nie powiedziała ostatniego słowa. Po zimowej przerwie zabarykadowała się w domu, ale ostatecznie została wyeksmitowana 11 marca 1969 roku. Obraz ten obiegł cały świat. Osłabiona, trafiła do szpitala. W końcu znalazła wsparcie u swojej przyjaciółki, księżniczki Grace z Monako. Była amerykańska aktorka zaoferowała jej dom w Roquebrune na Lazurowym Wybrzeżu i zaprosiła ją do księstwa na występy charytatywne.
W wieku sześćdziesięciu lat diva music-hallu nadal występowała. Wróciła do Olympii, potem śpiewała w Belgradzie, w Carnegie Hall w Nowym Jorku, w Tivoli w Kopenhadze i w Palladium w Londynie. Po raz piąty i ostatni wyszła za mąż w 1973 roku za amerykańskiego kolekcjonera sztuki, Roberta Brady’ego, ale związek ten trwał tylko rok.

10 kwietnia 1975r doznała wylewu. Znaleziono ją nieprzytomną w jej mieszkaniu. Po dwóch dniach zmarła w wieku 68 lat w szpitalu Salpêtrière.
Pogrzeb zgromadził na ulicach Paryża ponad 20 tys. osób i był transmitowany przez telewizję. Rząd francuski uhonorował ją salwą z 21 karabinów. Była pierwszą Amerykanką pochowaną we Francji, która otrzymała honory wojskowe.
Po nabożeństwie rodzinnym w kościele Saint-Charles w Monte Carlo,[77] Baker została pochowana w Cimetière de Monaco
Po jej śmierci artystka nie przestaje fascynować. Stała się symbolem wolnej kobiety i była tematem licznych książek, filmów i dokumentów. Jej imię noszą ulice, skwery, żłobki, uniwersytecka rezydencja, a nawet basen. W 2013 r. pisarz Régis Debray wysunął pomysł, by pochowano ją w Panteonie. Projekt nie doszedł do skutku, ale wiosną 2021 roku został ożywiony przez petycję na portalach społecznościowych zatytułowaną „Osez Joséphine” (Odważ się Józefino) i zainicjowaną przez eseistę Laurenta Kupfermana.

Petycja zakończyła się sukcesem i została w końcu rozpatrzona. Prezydent Emmanuel Macron ogłosił, że Josephine Baker będzie pierwszą czarnoskórą kobietą która została upamiętniona w miejscu spoczynku francuskich bohaterów narodowych, dzięki swojej pracy na rzecz praw obywatelskich i ruchu oporu podczas II wojny światowej.
Dzisiaj, 30 listopada ta zaangażowana kobieta, która brała udział we wszystkich bitwach, wejdzie do Panteonu, w rocznicę naturalizacji na obywatelkę francuską sprzed 84 laty.
Jest ona pierwszą czarnoskórą kobietą, która została upamiętniona w miejscu spoczynku francuskich bohaterów narodowych, dzięki swojej pracy na rzecz praw obywatelskich i ruchu oporu podczas II wojny światowej.

Josephine Baker zostanie uwieczniona na cenotafie z tablicą pamiątkową wewnątrz grobowca wielkich Francuzów.
Szczątki byłej bojowniczki ruchu oporu pozostaną jednak w Monako gdzie została pochowana.

Co piąta osoba starsza jest maltretowana

Jak wynika z raportu American Journal of Geriatric Psychiatry, jedna na pięć osób starszych jest ofiarą nękania, porzucenia, ale także zaniedbania, oszustwa finansowe oraz znęcania się psychicznego i fizycznego, do których dochodzi głównie w domu, ze strony członków rodziny lub opiekunów w domach opieki społecznej.
Liczba przypadków znęcania się nad osobami starszymi gwałtownie wzrosła w czasie pandemii kiedy to wiele czynników ryzyka uległo zaostrzeniu: niepewność ekonomiczna, przeludnienie domów, ograniczony dostęp do zewnętrznych usług i wsparcia – pogorszyły warunki życia osób starszych w domu, podczas gdy w domach opieki redukcja personelu z powodu choroby lub kwarantanny, stresujące warunki pracy i zawieszenie wizyt rodzinnych pogłębiły izolację pensjonariuszy i zwiększyły ryzyko porzucenia.
Szacunki dotyczące częstości występowania przemocy wobec seniorów wzrosły o 84% w porównaniu z okresem przed pandemią, a wartości szczytowe wahają się od +114% w przypadku oszustw finansowych do +237% w przypadku przemocy fizycznej.
Większość przypadków znęcania się ma miejsce w domu, ze strony opiekunów, sąsiadów, krewnych i członków rodziny, takich jak małżonkowie lub dzieci.
W domu, a także w domach opieki, osoba starsza i słaba często jest postrzegana jako ciężar i stawiana w pozycji osoby zbędnej czy wręcz niepożądanej.
Tymczasem, starzenie się jest częścią cyklu życia, w którym należy zachować szacunek dla seniorów, dla ich godności, prawa dostępu do ofert edukacyjnych, kulturalnych, duchowych i gospodarczych.
Każda osoba starsza musi mieć praktycznie wypełniane prawo do opieki nad nią a także warunki do zaspokojenia podstawowych potrzeb w zakresie wyżywienia i osobistego bezpieczeństwa.

Co Ty Na To

pół mln seniorów uratowanych w Europie

Na podstawie cotygodniowych raportów o zgonach i szczepieniach osób od 60. roku życia naukowcy oszacowali śmiertelność z powodu COVID-19 w 33 z 51 krajów europejskiego regionu WHO.
Zdaniem ekspertów, w okresie od grudnia 2020 r. do listopada 2021 r. szczepienia uchroniły przed śmiercią prawie 470 tys. osób w wieku 60 i więcej lat.

Ale radocha

Emeryci oszaleją z radości. Szykuje się dwucyfrowa waloryzacja emerytur. Najubożsi emeryci zyskaliby 165 zł miesięcznie, czyli niemal 2000 zł w ciągu roku.
Z zazdrości zielenieją politycy u których podwyżki będą zaledwie o te marne kilka tysięcy ale miesięcznie, nie rocznie jak u szczęściarzy emerytów i nic to, że czeka nas już w najbliższych dniach gigantyczny, dwucyfrowy wzrost inflacji i drożyzna na niespotykaną dotąd skalę.
Ale radocha Cię czeka emerycie, prawda?

A świat nam zazdrości

W 2020 roku zasięg ubóstwa skrajnego zwiększył się z 4,2 do 5,2 procent, a liczba Polaków żyjących w skrajnym ubóstwie zwiększyła się o około 378 tysięcy – z 1,6 mln. w 2019 do 2 mln w 2020 r. co 6 senior się nie leczy, bo nie ma za co, 4 mln żyje w trudnych warunkach. Ponadto liczba dzieci w skrajnym ubóstwie zwiększyła się o 100 tys. Ponad dwa razy więcej osób niż w wypadkach drogowych, ginie w Polsce z powodu rozpaczy. Samobójstwa w 2020 r. popełniło 5156 osób – poinformowała Szlachetna Paczka.
( na podstawie raportu EAPN Polska (Polsk Komitet Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu) i danych Szlachetnej Paczki )