Miałem sen. Piękny sen jesiennej nocy letniej.

Śniło mi się, że korzystając z przysługujących każdemu obywatelowi prawa do swobodnego wejścia do Sejmu, w części udostępnianej publiczności, zasiadłem na eleganckim fotelu, obitym atłasowym suknem i z rzeźbionymi, królewskimi poręczami.
Z balkonu rozpościerał się widok na całą salę plenarną zapełnianą powoli przez wchodzących zaspanych jak gdyby, wybrańców Narodu. Niektórzy wchodzili jeszcze ziewając, inni dziarsko i zamaszyście kierowali się w stronę swoich klubowych sektorów. Gwar głosów i sporadycznych śmiechów dochodził przytłumiony do siedzących na balkonie ale nie można było, bez dodatkowego nagłośnienia, usłyszeć co tam nasi wybrańcy sobie opowiadają z samego rana.
Kiedy zbliżyła się godzina 10, sala była prawie wypełniona i tylko nieliczne fotele wybrańców, tych co pewnie chorowali niekoniecznie na L-4, świeciły pustkami.
Punktualnie o 10 rozległo się stuknięcie laski, wybrańcy wstali i zaczęli głośno, chóralnie śpiewać „Jak dobrze wstać skoro świt”.
Kiedy pieśń ucichła, zabrzmiały fanfary, otwarły się drzwi marszałkowskie i na salę wkroczył w asyście kilkudziesięciu atletycznych ochroniarzy, kołysząc się na boki, Wódz. Rozległy się entuzjastyczne, gromkie oklaski i zaintonowano równie znaną pieśń „Sto lat, sto lat”.
Wódz niedbale acz łaskawie, co trzeba przyznać, pokiwał prawą ręką wybrańcom suwerena i zasiadł na swoim wybrańczym miejscu.
Rozpoczęły się obrady. Każdy mówca, bez względu z której strony sali wchodził na mównicę zaczynał swoją przemowę od ,pozdrowień dla Wodza i życzeń nieustającego zdrowia, wiecznego nam sprawowania funkcji i składał hołd bezdennej mądrości, przenikliwości i talentu strategicznego Wodza. I nic to, że ustanowiono go bez żadnego trybu.
Na Sali spokój, bez emocji, wszyscy głosowali zgodnie ZA choć nie bardzo wiedzieli za czym, wstrzymujących ani przeciw nie było. Było miło ! Było wreszcie praworządnie !
Po niezbyt długim czasie Wódz jakby zdając się znudzonym a jednocześnie znużonym mnogością państwowych obowiązków, wstał i skierował się do wyjścia. Wówczas to, jak na komendę, wszyscy wybrańcy wstali i gromkimi oklaskami i okrzykami „zostań z nami” , z łzami i z bólem w oczach, pożegnali Wodza…….. a mnie w tym momencie obudził potężny łomot w drzwi do mojego mieszkania. O wczesnym świcie przyszli goście !

Udostępnij na
0
fb-share-icon0
Tweet 20
Pin Share20